ność, dowcip, i, jeśli wierzyć mamy słowom Marrené-Morzkowskiej, pewną skłonność do niewinnych przyjemności życia.
Umiał patrzeć, a patrząc widzieć — nie jego winą było, że podchwycił każdy niezręczny gest, każdą fałszywą mimikę, że — zdzierał z lubością maskę pozoru z twarzy w chwili, gdy twarz ta najmniej była na to przygotowana i oto komizm sytuacyi.
Miał zdolność, jak nikt może, wmyślenia się i wczucia w sytuacyę, przeniesioną z życia na papier, i stąd on jeden ważył się śmiać najgłośniej, a mógł najszczerzej.
Zresztą „taki był wiek, że najoświeceńsi i najbardziej wykształceni ludzie poniżali się bufonadami... tego talentu ostatki jeszcze reprezentował Niemcewicz swoimi nieśmiertelnymi (!) konceptami, których wyskok widzieliśmy w podarku i napisie na nim, przesłanym na loteryę pani Wąsowiczowej“.[1]
Życie towarzyskie Warszawy przed kongresem wiedeńskim płynęło dość zwężonem korytem. Co miała najlepszego stolica zbierały Puławy, gromadząc wśród swoich przepięknych szpalerów i soczyste buziaki — jak mówi kronikarz — i ministeryalne głowy.
Pod artystycznem tchnieniem ks. generałowej kwitły bujne kwiaty humoru, zabaw towarzyskich, uciech. Kto bo tam nie bywał... Aż się roi od nazwisk w szczupłym dzienniczku ks. Izabeli.
Kochany dzienniczek — powiernik jej radości, nierzadko jej łez. Oto księżna zapisuje: „Odwiedziłam sąsiadkę panią Osławską, — wróciwszy, zastałam zjazd gości. Adjutant W. ks. Konstantego, Fensch z Warszawy, mówią, że fałszywy i nieprzyjazny Polakom, być może, ale znalazłam go wykształconym i człowiekiem dobrego towarzystwa — przybyła księżna Sapieżyna z jednej strony, to znów inną bramą książę Jabłonowski i generał Sokolnicki, aż niespodzianie zjawił się najbardziej upragniony gość puławski — Tadeusz Czacki... Księżna Jabłonowska młodziutka, świeża, wesoła jak ptak i pani Gutakowska, mająca małe oczy a wielki nos — ale rozumna i dobra“.
Bawi tu i Niemcewicz (à tout Seigneur tout honneur) ze specyalnie zaszczytną rolą wśród tej barwnej mozajki towarzyskiej: zdobi deski
- ↑ L. Dębicki, Puławy, Lwów 1888, t. III. Str. 258.