druku przeznaczone nie były. Zapewne — bo zaczepiały osoby, które w bliższych stosunkach towarzyskich pozostawały z poetą, zresztą sztuka wolna była w zamierzeniu od jakiejkolwiek tendencyi.[1] Zaległa więc w tece (jak tyle rękopisów Niemcewicza!), skąd ją wydobył nieznany wydawca w Przeglądzie polskim, zmieniając dowolnie tytuł „jako zrozumialszy“ na „Nasze przebiegi“.[2]
Obecnie ukazuje się sztuka Niemcewicza po raz drugi. Wydobyć ją z zapomnienia może i należało ze względu na poetę — omne sanctum de sancto — i na Chopina, z którego imieniem związane je st powstanie „eklogi“. Nie sądzić nam tej rzeczy surowem szkłem krytyka. Niczego się nie wypatrzy ponadto, co jest na papierze, a zdmuchnąć tak łatwo pył pewnego uroku, jaki owiewa tych kilka dowcipnych spostrzeżeń Niemcewicza, epokę i ludzi w niej działających, od których codzień jesteśmy dalsi i latami i usposobieniem.
A wszakżeż — czasem tak miło sprószyć się prochem stuletniej karty przeszłości i...
Mais voila pan skarbnik, za chwilę będzie posiedzenie — —
Posłuchajmy — —
Lwów, w czerwcu 1919 r.
- ↑ Naprowadzałoby też na tę myśl pewne niewykończenie rzeczy.
- ↑ Por. Przegląd polski r. 1873, str. 72—81. W tymże roku wyszła odbitka w 300 egz. Rękopis, zdaje się, zaginął. Nie podaje o nim szczegółów wydawca. Pewne dane skierowały mnie do Bibl. Zamoyskich w Warszawie — niestety, sztuki tam nie odnaleziono.