— 13 —
maczy, jak francuskiego króla“ komisarz podczas rewolucji.
Ale tłumna woda chlasnęła go w pysk najwyższą falą, wyrwała okna, zmiotła schody i zaczęła spienionym łbem tłuc w ściany, aż się młyn pochylił i jęczy:
— Dajcie już spokój, za chwilę się zawalę!
Ale nie zwalił się szelma i znowu przyjdzie do władzy i będzie zgrzytał zębami kół ze złości i na proch trzeć będzie...
Co to będzie? co to będzie?
Jeden literat już się bardzo boi wody, a cóż dopiero trzech? Woda ta zaś niewiadomo skąd się bierze, z jakich wydostaje się kryjówek. Każdy dzień przynosi coś nowego.
Przychodzi bałwan lokaj we fraku z nieboszczyka i powiada:
— Ja już to raz widział, dwie wsie się wytopili...
I to się nazywa lokaj! Bogdajbyś zczezł...
Potem przychodzi Wasyl „od koni“, patrzy, patrzy i mówi:
— Ho! ho!
— Niby co? Gadaj co znaczy: ho! ho!?
— A umieją pan pływać?
— Umiem...
— No to pan się wyratują, a reszta pójdzie pod wodę...
Rewolwer! gdzie jest rewolwer? Nieprawda, nie umiem pływać! — poco ja tu zresztą przyjechałem?