A on na to bardzo zimno:
— Kiedy jeszcze służyłem w wojsku, dałem sobie słowo, że jeśli kiedykolwiek jakimś głupim wybrykiem zasłużę sobie na degradację — nie przeżyję mojej hańby. Nadeszła chwila, trzeba dotrzymać słowa... Najdalej za pięć minut wypędzą mnie ze szkoły, będę zdegradowany — w godzinę potem — dowidzenia! — połknę ostatnią pigułkę.
Słysząc to, zagrodziłem mu rezolutnie drogę.
— Co to, to nie, Roger, nie puszczę was... Wolę stracić miejsce, niż mieć waszą śmierć na sumieniu.
— Nie przeszkadzajcie, muszę spełnić swój obowiązek — odparł mi surowo i mimo moich wysiłków, udało mu się uchylić drzwi.
Wówczas przyszło mi na myśl wspomnieć mu o matce, o tej biednej matce, którą miał tam, w jakimś zakątku. Dowodziłem mu, że powinien żyć dla niej, że ja z łatwością znajdę sobie inną posadę, że wreszcie mamy jeszcze cały tydzień przed sobą i że trzeba chyba wyczekać do ostatniej chwili, zanim się poweźmie tak tragiczne postanowienie... Ta ostatnia uwaga wydała mu się słuszną. Zgodził się odłożyć na kilka godzin rozmowę z dyrektorem, jak i to, co miało po niej nastąpić.
W tej chwili odezwał się dzwonek, uścisnęliśmy się i wyszedłem.
Dziwna jest natura ludzka! Gdy wchodziłem do pokoju, pogrążony byłem w rozpaczy; opuszczałem go zaś nieledwie wesoły... Mały był taki dumny, że uratował życie swojemu przyjacielowi.
Wszakże, zataić nie mogę, że gdy znalazłem się
Page:PL A Daudet Mały.djvu/119
Appearance
This page has not been proofread.