ną, a i później nie mógł się odzwyczaić od tytułowania jej w ten sposób. W trzecim roku zato nie wiodło mu się wcale. Był to rok 1830. Daremnie Pierrotte wykrzykiwał swoje: — „Pozbywajcie się tego, co wam zawadza!“ — Paryżanie, zajęci właśnie pozbywaniem się starego króla, który im zawadzał, głusi byli na okrzyki Pierrotte’a, mógł sobie drzeć gardło, co sił, nikt nie zwracał na niego uwagi i co wieczór handlarz powracał do domu z pustym wózkiem. Nadomiar złego Anastangille padła. Wówczas to starzy Lalouette, którzy nie mogli już „robić wszystkiego sami za siebie”, zaproponowali mu miejsce posługacza w sklepie. Pierrotte przyjął, ale piastował swój skromny urząd niedługo. Od przyjazdu do Paryża żona codziennie uczyła go czytać i pisać; od biedy mógł już napisać list i mówił jako tako po francusku. Gdy dostał miejsce w składzie, podwoił wysiłki, zapisał się na kursy dla dorosłych, ażeby nauczyć się rachunków. Pracował tak pilnie, że już po kilku miesiącach mógł zastąpić pana Lalouette, który w tym czasie zupełnie prawie zaniewidział — w prowadzeniu ksiąg, a w sprzedaży — jego żonę, której słabe nogi odmawiały posłuszeństwa nakazom mężnego serca. Wtedy to przyszła na świat panna Pierrotte; od tej chwili majątek Seweńczyka wzrastał z zawrotną szybkością. Z początku otrzymywał tylko procent od obrotu, potem został wspólnikiem starego Lalouette. Wkońcu staruszek, zaniewidziawszy całkowicie, usunął się od handlu, odstępując Pierrotte’owi swój udział za pewną sumę, płatną ratami. Pierrotte, pozostawiony sam sobie, tak rozszerzył zakres interesów, że w ciągu trzech lat
Page:PL A Daudet Mały.djvu/199
Appearance