Jump to content

Page:PL A Daudet Mały.djvu/231

From Wikisource
This page has not been proofread.

Motyl

 — Idą ludzie.

(Przechodzą ludzie).

Biedronka (szeptem, po chwili milczenia)

 — Człowiek-to bardzo złe stworzenie, prawda?

Motyl

 — Bardzo złe.

Biedronka

 — Boję się zawsze, aby który z nich nie nastąpił na mnie.
 Ich nogi — niczem taran, a ciałko moje takie słbe...
 Pan też niezbyt jest duży, ale zato ima skrzydła. Co za rozkosz takie skrzydła!

Motyl

 — Do licha! jeśli się boisz tych prostaków, siadaj na mój grzbiet.
 Jestem bardzo mocny! a skrzydła moje nie z cebulowej są łupinki, jak skrzydła ważek.
 Poniosą, gdzie zechcesz i tak daleko, jak ci ssę spodoba.

Biedronka

— Och, dziękuję panu! Nie śmiałbym nigdy...

Motyl

 — Czyż nie potrafisz w siąść na mój grzbiet?

Biedronka

 — Nie, jednakże...

Motyl

 — Wsiadajże, niedołęgo!