bliżu Paryża. Możesz pan tam powziąść co do mnie objaśnienie, jak ja je powziąłem o panu.
— O mnie?...
— Będąc pańskim wierzycielem, dowiedzieć się chciałem, rzecz prosta, czy pan jesteś wypłacalnym. A dowiadując się o tem, posłyszałem i wiele innych rzeczy...
— Jakich mianowicie? — zapytał Gilbert, zbierając całą energję.
Grancey zdecydowanym był stawić wszystko na kartę.
Zauważywszy przed chwilą silne zmięszanie się swego dłużnika, korzystać zeń postanowił.
Co pan wiesz o mnie?-powtórzył groźnie Gilbert.
— Dla czego stawiasz mnie pan w konieczności wyjawienia ci, że twoja przeszłość nie była bez skazy? — odparł mniemany wicehrabia.
— Panie!...
— Och! nie unoś się pan! Gniew do niczego nie doprowadzi... Porozmawiajmy spokojnie, jak przystało na ludzi dobrego towarzystwa. Zyskasz pan na tem, upewniam!
Mąż Henryki pokonać się niepozwolił.
— Dość tego! — zawołał. — Cała tę sprawę można zawrzeć w kilku słowach. Utrzymujesz pan, że jesteś pełnomocnikiem Duplat’a i przychodzisz żądać wypłaty ustąpionej ci przezeń wierzytelności? Otóż ja ci na to odpowiem, że nie dłużny nie jestem Serwacemu Duplat.
— Mam dowód, że jest przeciwnie...
— Istnieje przepis unieważniający tego rodzaju interesa po upływie lat dziesięciu.
Grancey rozśmiał się groźno.
— Złudzenie kochany panie, złudzenie — odrzekł. — Do unieważnienia spraw tego rodzaju, potrzeba upłynionych lat.