— Przyjmuję. Jak się nazywa ta panna?
— Dowiesz się ze świadectwa lekarskiego.
— Ile ma lat?
— Osiemnaście.
— Rodzaj obłąkania?
— Opisanym będzie w świadectwie.
— Kto ją tu przywiezie?
— Ja zapewne.
— Dobrze.
— A więc interes skończony?
— Pozostaje suma do ułożenia.
— A chcesz się więc targować? Ile żądasz.
— Sześć tysięcy franków dla mnie — odrzekł sekretarz — dwadzieścia pięć tysięcy dla mego brata i osiem tysięcy franków na utrzymanie chorej. Wszystko to ma być złożone w dzień jej przyjęcia.
— Zgadzam się!
Deprèty podał rękę towarzyszowi i odszedł.
Za powrotem do domu zastał dwa telegramy.
Jeden pisany ręką Duplat’a zawierał te słowa:
W drugim telegramie Gibert pisał:
Przez czas nieobecności Grancey’a w Paryżu, jego wspólnicy nie tracili czasu daremnie, a nadewszystko Rollin.
Dolewając codziennie do szklanki swej córki po kilka kropel belladony wkrótce dopatrzył fatalne skutki trucizny.
Już od drugiego dnia Blanka zaczęła doświadczać dziwnego nowego bólu głowy. Myśli jej plątały się, pamięć osłabła, źrenice niezwykle rozszerzyły się.