Dziewczyna nie skarżyła się, a Gilbert okazywał względem niej ogromną troskliwość ojcowską, nie wzywał jednak doktora Germaine’a.
― Wieczorem, stosownie do zapowiedzi, udał się na ulicę Caumartin, gdzie zastał już Duplat’a.
Wspólnicy zebrali się celem zdania sobie sprawy ze swej działalności.
Teraz najpilniejszą rzeczą było odnalezienie dwóch lekarzy, potrzebujących zarobku i nierządzących się skrupułami, którzy za pieniądze podpisaliby polecenie pomieszczenia obłąkanej w domu zdrowia.
Spełnienie tego zadania wziął na siebie Grancey.
W dalszym ciągu posiedzenia Duplat oświadczył, że znalazł odpowiednie miejsce.
— Gdzie? — zapytał Gilbert.
— W Bois le Roi.
— Miejsce bezpieczne?
— Jak gdyby specyalnie stworzone dla nas. W piękne dni przychodzą tam amatorzy topić się umyślnie dla przyjemności.
Następnie opowiedział szczegóły swej wycieczki i zyskał aprobatę wspólników.
Upłynęło dwa dni.
Blanka straciła apetyt zupełnie i doświadczała ciągłego palenia w gardle, utraciła wzrok i przestała mówić.
Gilbert nader ciekawie obserwował te objawy, a tak był troskliwym i udawał tak wielką rozpacz, że oszukana tem nikczemnem wstrętnem udawaniem służba litowała się nad tym mężem i ojcem, dotkniętym tak strasznemi dwoma ciosami.