Jump to content

Page:PL X de Montépin Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza.djvu/817

From Wikisource
This page has not been proofread.

okrycia, bieliznę, kapelusze, obuwie, rozmaite przedmioty toaletowe itp. rzeczy, brylanty zaś i kosztowności upakował w skrzyneczkę, którą zamknął starannie i odniósł do gabinetu Gilberta.
 Ukończywszw tę czynność udał się do restauracyi, w której oczekiwał na niego Duplat, lecz nie zastał go jeszcze, gdyż były kapitan po znalezieniu kantoru najmu służby wstąpił jeszcze na ulicę Feron, aby zasięgnąć nieco wiadomości o Joannie Rivat.
 — Niema — odrzekła odźwierna — podróżuje z panna Różą.
 Odpowiedź ta uspokoiła Duplat’a dowodziła bowiem, że nie domyślano się niczego.
 Gdy przybył do Restauracyi oczekujący na niego Grancey kazał natychmiast podać śniadanie i zapytał:
 — Cóż, wynająłeś mieszkanie? — zapytał, znalazłszy się sam z Duplat’em.
 — Wynająłem przy ulicy Bonapartego i kupiłem meble.
 — Bardzo dobrze. Czy będzie miejsce w twoim mieszkaniu na trzy wielkie pakunki z garderobą Maryi-Blanki.
 — Pomieściło by się drugie tyle.
 — Doskonale! Poprzyjmowałeś służących?
 — Ma się rozumieć.
 — I będą mogli zaraz objąć obowiązek?
 — Przyjadą wszyscy do pałacu o czwartej z bagażami.
 — Przed ich przybyciem, trzeba nam uprzątnąć te pakunki.
 — Widziałem na placu św. Sulpicyusza biuro przeprowadzek, udamy się tam po śniadaniu i sprowadzimy „taczki“ do wywiezienia tych śmieci.
 — Mości proboszczu — zawołał śmiejąc się Grancey — należy unikać dwuznaczników i żargonu. To nie licuje z ubraniem jakie masz na sobie.
 — Nie obawiaj się stary, mówię to, ponieważ jesteśmy sami, wobec innych wszakże będę uważnym.
 Śniadanie krótko trwało.
 O drugiej godzinie wózek zamówiony na placu św Sulpicyusza przyjechał na ulice Vaugirard, a zabrawszy