»Najwyższem bóstwem zostaniesz mi, duszo!
Dzięki ci niosę z wezbranego łona,
Żeś mnie uznała współdziałania godnym
W pracy, co naszych rąk czeka stęskniona.
Sługą twym będę wiernym, niezawodnym
I najemnikiem, co nie zaprzepaszcza
Ziarn, przeznaczonych na siew łanom płodnym«.
I jakżebyś inaczej mógł był wołać, pieśń oną kończąc:
»Prawda twa szczytem jest twojej człowieczej
Duszy. Jest twoją treścią i mądrością...
Prawda jest jedna, choć są prawd tysiące
A każdy swoją ma prawdę jedyną.
Patrz pilnie okiem w głębie swe milczące
Zwróconym, kędy tajne źródła płyną...
I czas nadejdzie, że patrząc cierpliwie
Dojrzysz ją nagle, jak w północnym cieniu
Dostrzegasz gwiazdę na niebiosów niwie,
Chociaż jej wzrok twój dotąd w zaślepieniu
Nie dostrzegł...«
A raz ją dostrzegłszy,
»niby dobrej, mądrej matce,
trzeba się dać jej wieść...«
Wówczas nie będzie groźnem, że
»w każdej rzeczy czujesz tajne drogowskazy«