się z nim od dzieciństwa. Latem nosiła białe sukienki, białe buciki i białe pończochy. Miała własną kuckę i siodło. Ponadto była odważna, zła i wesoła.
Często odbiegała Emila podczas zabawy, jeżeli z za ogrodzenia zawołał na nią pastuch folwarczny, pilnujący wielkiego stada źrebaków na pastwisku. Chętnie bowiem porzucała swą tłustą, leniwą, dereszowatą kuckę, aby bez siodła, bez wędzidła, uczepiona do kantarka, jeździć na źrebakach, galopujących w różne strony za byle przyczyną i bijących się między sobą bez uwagi na jeźdźca. Joanna spadała często i ze śmiechem właziła znów na dzikie zwierzęta.
Przed ogrodzeniem wielkiego dziedzińca schodziła z konia, czesała warkocz wyjętym z włosów grzebieniem i wracała do dworu, jako grzeczna dziewczynka. Na zapytania odpowiadała, że się bawiła z Emilem, co ostatecznie nie było źle widziane przez rodziców. Na prośbę hrabiny pani Biezdrowska nieraz sama zaprowadzała córkę do pałacu.
Odkąd w sferę marzeń Emila dostała się Joanna, wszystko tam jakby nabrało właściwej barwy. Wzruszenia, tkliwości, sensacje tajemne weszły w nowe łożysko, stały się kształtem gotowym do obudzonej miłości. Dawne, głupie, „dziecinne“ marzenia minęły bez śladu.
Ta zwyczajna dziewczynka, potrzebna do zabawy, wydała mu się nagle mądra, urocza, godna we wszystkiem zazdrości i naśladowania. Ale był stosunkowo zbyt strzeżony, aby módz się za nią wymykać do stadniny.
Joanna zaś o tym właśnie czasie zaczęła nim pogardzać, gdyż był od niej młodszy. Wolała zapewne wielkiego, brudnego pastucha, który giął się w czoło-