Jump to content

Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza/Tom II/XX

From Wikisource
<<< Dane tekstu >>>
Autor Xavier de Montépin
Tytuł Żebraczka z pod kościoła Świętego Sulpicjusza
Wydawca Władysław Izdebski
Data wydania 1898
Druk Tow. Komand. St. J. Zaleski & Co.
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Władysław Izdebski
Tytuł oryginalny La mendiante de Saint-Sulpice
Źródło Skany na Wikisource
Inne Cała powieść
Download as: Pobierz Cała powieść jako ePub Pobierz Cała powieść jako PDF Pobierz Cała powieść jako MOBI
Indeks stron
[ 114 ]
XX.

 Magdalena była u pana Rollin w dniu 3 Czerwca — rzekł chirurg. — Datę zachowałem w pamięci. W tym to dniu kazałem jej pójść powiadomić rodzinę księdza d’Areynes, o stanie zdrowia, w jakim się znajdował. Wyszła ztąd około godziny drugiej po południu.
 — Punktualnie o drugiej, przybyłam na ulicę Servan — dodała stara służąca.
 — W tym to dniu właśnie — ozwał się Rajmund — hrabia Emanuel o dziewiątej rano otrzymał list, który go zabił.
 — Czy przesłano panu Rollin wiadomość o tej śmierci? — pytał Leblond.
 — Tak, panie. Sądziliśmy, że ksiądz Raul już nie żyje i w godzinę po nastąpionej katastrofie, telegrafowaliśmy do pana Rollin, iż jego obecność jest potrzebną w Fenestranges, jako przedstawiciela rodziny, przez związek małżeński z synowicą zmarłego.
 — O której godzinie wysłaliście panowie tę depeszę?
 — O dziesiątej, Ja sam ją zaniosłem do biura telegrafu.
 — W jak rychłym czasie mogła przybyć na miejsce przeznaczenia?
 — Liczyliśmy oba z panem Pertuiset, iż we dwie godziny. Na poczcie mnie powiadomiono, iż nie potrzeba by to więcej. Komunikacya z Paryżem, w zupełności przywrócona została.
 — Tym sposobem pan Rollin wiedział o śmierci hrabiego, skoro przybyła Magdalena?
[ 115 ] — To nie ulega żadnej wątpliwości!
 — A dla czego mi o tem nie mówił? — zawołała służąca.
 — Dla czego? ponieważ miał w tem osobiste powody... ten zbrodniarz! — zawołał Rajmund. — Wiedząc, że cios wymierzony przezeń sprowadził skutek pożądany, wysłał po twoim odejściu, Magdaleno, pierwszą depeszę, oznajmując w niej, iż ksiądz d’Areynes uratowany, a we dwie godziny później, drugą, w jakiej usprawiedliwiał się, iż pogorszenie zdrowia jego żony, niepozwala mu przybyć na pogrzeb do Fenestranges. Oto są panie, doktorze, te dwie depesze — dodał podając je chirurgowi.
 — Wszystko to naprzód zostało uplanowane ze zbrodniczem wyrachowaniem! — mówił dalej Schloss. — Postanowił on zgładzić hrabiego i dokonał dzieła!
 — Nie przesądzajmy naprzód, panie Schloss — rzekł chirurg po odczytaniu telegramów ponieważ możemy się mylić. W tej pierwszej depeszy, złożonej w biurze o trzy kwadranse na trzecią, pan Gilbert Rollin oznajmia swemu stryjowi, pojmujesz pan... „swemu stryjowi“, iż ksiądz d’Areynes nie umarł i jest nadzieja, iż wyzdrowieje. W drugim telegramie, wysłanym z Paryża o kwadrans na szóstą, odpowiada Panu Pertuiset, że przyjechać nie może do Fenestranges. Czegóż to dowodzi? A to, że pan Rollin przed przyjściem Magdaleny nie wiedział o śmierci hrabiego d’Areynes i chciał uspokoić obawy, jakie wzniecił donosząc fałszywą wiadomość skutkiem mylnego objaśnienia. Odebrał widocznie depeszę doktora Pertuiset po wysłaniu pierwszej od siebie.
 — To nieprawdopodobne! — rzekł Rajmund.
 — Ale przytrafić się mogło; przypuśćmy jakieś opóźnienie... zajęcie nawałem depesz, linii telegraficznych.
 — Wszystko to nie przekonywa — ozwała się Magdalena — ażeby zdumienie pana Rollin nie było udanem, gdym mu powiedziała o zranieniu księdza Raula. Wiedział o tem dobrze, trzema dniami naprzód, skoro napisał, że ksiądz nie żyje.
 — Logiczna ta uwaga służącej, trafiała do przekonania. Zaprzeczyć temu nie było można.
[ 116 ] — Zkąd jednak mógł wiedzieć o wypadku wikarego — ozwał się doktor po chwili, skoro tu nie przychodził?
 — Dowiedział się o tem od proboszcza.
 — Wiedział! rzecz dowiedziona! — zawołał nadleśny— a to najważniejsze. Mówił sobie nikczemnik: „Hrabia Emanuel jest to człowiek sędziwy, cierpiący, może żyć tylko w warunkach absolutnego spokoju, nie doznając żadnych wzruszeń. Oznajmując mu nagle o śmierci jego ukochanego synowca, zadam cios, który go niechybnie zabije! I napisał to w formie listu, co zwykły morderca dokonywa nożem. Przysiągłbym, że on na zimno ułożył plan tej zbrodni. Ach! pan go nie znasz, panie doktorze, ale nasz nieodżałowany hrabia znał go dobrze! Ten człowiek niema duszy, niema serca, ma tylko brudne swe namiętności, które zaspakajać potrzebuje za jakąkolwiek bądź cenę! Niedostatek, w jaki popadł z własnej winy, czyni go zdolnym do wszystkiego! Ażeby pochwycić zapisane żonie dochody od majątku hrabiego, potrzebował śmierci tego starca. I zabił go! Błagam cię, panie doktorze, pozwól mi się widzieć z księdzem Raulem. Pozwól mu powiedzieć, że zamordowano jego stryja, którego kochał jak ojca! Trzeba, ażeby ksiądz Raul wiedział całą prawdę. Prowadź mnie do niego. Pozwól z nim pomówić!
 — Jeżeli chcesz go zabić, jak tamten zabił hrabiego Emanuela, uczyń to! — rzekł chirurg.
 — Jeżeli chcę go zabić? — powtórzył Rajmund z przerażeniem.
 — Ksiądz d’Areynes padłby odrazu bez życia, pod tem gwałtownem wzruszeniem odparł Leblond. — Przyznaję, że powinien znać prawdę i wiedzieć ją będzie. Ty sam mu ją przedstawisz, ale wtedy, gdy ja osądzę, że będzie mógł słyszeć to wszystko bez niebezpieczeństwa. Do owej chwili, niepozwolę zbliżyć się ku niemu. Ta misja jaką sobie zakreśliłeś wiedziony gorącem przywiązaniem dla rodziny wikarego, jest chwalebną, lecz zwróć uwagę, że i ja zarówno mam święty obowiązek do spełnienia. Mamy obadwa zarówno ciężkie przed sobą zadanie. Ja muszę spełnić przedewszystkiem moje, ażebyś ty następnie własne swe wypełnił.
 — Ha! pójdę więc zobaczyć się z tym kryminalistą — syknął Schloss gniewnie, zaciskając pięści.
[ 117 ] — Zobacz się z panem Rollin, skoro chcesz, to mnie nie obchodzi — mówił Leblond. — Pozwól sobie jednak udzielić pewnej rady. Zanim się wplączesz w tak drażliwą sprawę rodzinną, pamiętaj, że ksiądz d’Areynes zachowuje dla swej kuzynki pani Henryki Rollin głębokie braterskie przywiązanie i że mogłoby to być dlań nader bolesnem, gdyby się dowiedział, iż bez jego upoważnienia rozpocząłeś walkę z człowiekiem, który jest jej mężem.
 — Pan Leblond ma słuszność, panie Schloss — poparła Magdalena nie powinieneś pan — nie rozpoczynać bez upoważnienia wikarego. Trzeba czekać ażeby cię wysłuchał i zadecydował w tej sprawie.
 Rajmund padł na krzesło przygnębiony.
 — A więc — wyszepnął z rozpaczą — nie będę mógł widzieć się z księdzem Raulem dopóki on nie wyzdrowieje zupełnie?...
 — Tego nie mówię; źle zrozumiałeś — rzekł doktór. — Pozwolę ci widzieć się z księdzem d’Areynes przed jego kompletnem uzdrowieniem, lecz pod warunkiem, że nie będziesz mu wspominał ani o śmierci hrabiego, ani o swoich podejrzeniach co do popełnionej zbrodni. Co więcej, skoro wejdziesz do wikarego, gdy osądzę, że to jest możebnem i gdy wynajdziemy jakiś pozór usprawiedliwiający twoją obecność w Paryżu, musisz zdjąć z siebie te oznaki żałoby.
 — Trzeba więc kłamać wobec księdza d’Areynes — jęknął ze smutkiem nadleśny.
 — Tak, kłamać trzeba!
 — A więc będę kłamał. Przynajmniej go zobaczę!
 Tu opuścił głowę w milczeniu.
 Pani Leblond troszcząca się bezustannie o zdrowie ranionego podeszła ku drzwiom sypialni, otworzywszy je cicho i spojrzała na łóżko.
 Zerwał się Rajmund, i chciał biedz za nią.
 Chirurg powstrzymał go poruszeniem ręki.
 — Nie obawiaj się pan, nie wejdę — wyszepnął Schloss — ale pozwól mi go zobaczyć choć zdaleka!
 — A więc, patrz! — rzekł doktor.
 Rajmund, nie zmieniając pozycyi, pochylił się naprzód i utkwił wzrok w pobladłej twarzy kapłana, który śpiąc ciągle, spoczywał na poduszkach.
[ 118 ] — Biedny! — wyszepnął z wzruszeniem.
 Pani Leblond zamknęła drzwi cicho.
 — Wzburzenie nadleśnego przeminęło, z czego korzystając Magdalena przypomniała doktorowi, że śniadanie, przerwane wejściem Rajmunda nie ukończonem zostało.
 — Siadaj pan i jedz z nami — rzekła do Lotaryńczyka — bądź tak rozważnym i silnym, jak ja nią jestem, stara kobieta. Cierpię bardzo wiele... chwilami serce omal nie pęknie z boleści, a wszystko to przezwyciężyć trzeba! Im więcej nas gniotą strapienia, tem więcej powinniśmy nabierać odwagi!
 Rajmund czuł dobrze, iż staruszka miała racyę.
 Zasiedli przy stole, Magdalena usługiwała.
 — Jak długo zamierzasz pan pozostać w Paryżu — zagadnął doktor.
 — Dopóki nie zostanę nagle wezwanym do Fenestranges — odrzekł Schloss. — Radbym zaczekać na polepszenie się zdrowia wikarego.
 — Będziesz pan musiał długo oczekiwać, bo rekonwalescencya nie prędko nastąpi.
 — Ile czasu na to będzie potrzeba?
 — Ściśle oznaczyć nie mogę, wszak sądzę, że lepiej może byłoby panu powrócić do Fenestranges, a ja doniósł bym listownie, kiedyby z chorym widzieć się można?
 — Ha! niech i tak będzie — odrzekł nadleśny. — Zresztą, zobaczymy. W każdym razie wypadnie mi zatrzymać się dni kilka w Paryżu. Muszę się zobaczyć z notaryuszem nieboszczyka pana hrabiego; muszę pozyskać dowód urzędownie potwierdzający, że choroba nie pozwala księdzu Raulowi udać się do Fenestranges. Sędzia pokoju wyda mi ten dowód, na mocy którego kto inny zastąpi wikarego w uregulowaniu sukcesyi.
 — Ja zajmę się sam wyrobieniem tego dowodu — rzekł doktór — podpiszę go wraz z jednym z moich kolegów i zlegalizuje. Nie troszcz się więc o to.
 Schloss podziękowawszy panu Leblond, zwrócił się do Magdaleny.
 — Powiedz mi — zapytał — czy tu w pobliżu nieznajduje się hotel, w którym mógłbym pokój wynająć?
 — Owszem, o parę domów; znam właściciela, zacny [ 119 ]to człowiek, będziesz pan jak u siebie, zaprowadzę tam pana.
 Po ukończonem śniadaniu, Magdalena wyszła wraz z nadleśnym na bulwar Woltera, gdzie w nader porządnym hotelu znalazł wygodne pomieszczenie.
 O czwartej po południu, Rajmund przyszedł powtornie do mieszkania księdza d’Areynes, Leblond przez te kilka godzin uzyskał dowód stwierdzający chorobę księdza wikarego, legalizowany przez komisarza policyi i mera okręgowego.
 Wieczorną pocztą, Schloss przesłał ten papier Pertuiset’owi do Fenestranges, dołączywszy list od siebie, w którym opisał szczegóły swego przybycia do Paryża i wizyty u księdza d’Areynes.




#licence info
Public domain
This work is in the public domain in the United States because it was first published outside the United States prior to January 1, 1929. Other jurisdictions have other rules. Also note that this work may not be in the public domain in the 9th Circuit if it was published after July 1, 1909, unless the author is known to have died in 1953 or earlier (more than 70 years ago).[1]

This work might not be in the public domain outside the United States and should not be transferred to a Wikisource language subdomain that excludes pre-1929 works copyrighted at home.


Ten utwór został pierwszy raz opublikowany przed dniem 1 stycznia 1929 r., i z tego względu w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej znajduje się w domenie publicznej. Utwór ten nadal może być objęty autorskimi prawami majątkowymi w innych państwach, i dlatego nie zaleca się przenoszenia go do innych projektów językowych.

PD-US-1923-abroad/PL Public domain in the United States but not in its source countries false false